czwartek, września 23, 2010

Ateizm

Szukam katolika do zadania pytania.
Dlaczego wierzysz? Tylko dlatego że Twoi rodzice Cię tego nauczyli? Jeśli tak to przyjąłeś to bezkrytycznie czy zastanawiałeś się nad tym i myślałeś nad tym?


Z pewnego względu dlatego, że wiara jest sensowna i racjonalna. To coś w tym stylu, jak doktorowi House-owi pasują objawy, to jest przekonany, że wie co się dzieje z pacjentem. Patrząc na ogrom i złożoność wszechświata, na to jaki problem mają naukowcy z NASA z wyjaśnieniem powstania obiektów w Układzie Słonecznym, na zagadnienia fizyki kwantowej, na funkcjonowanie organizmów istot żywych, nie sposób pomyśleć, że to wszystko to efekt przypadku - świata, który powstał przy Big Bang i drogą przypadku i ewolucji doszedł do takiej ustabilizowanej struktury jaką widzimy. Jakby policzyć prawdopodobieństwo (biorąc pod uwagę prawa fizyki, biologii itd.) na zaistnienie naszego świata to jest ono prawie równe zeru. Logicznie rzecz biorąc musi istnieć inteligentny Sprawca całego świata.

Prolog do Ewangelii Św. Jana: "Na początku było Słowo i Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało." Gdzieś w Ewangelii są słowa Jezusa: "Zanim stał się Abraham, ja jestem". Pan Bóg objawił się Mojżeszowi w gorejącym krzewie i przedstawił się jako "jestem, który jestem". Czyli mamy Boga, który przychodzi do ludzi i mówi, że jest Stwórcą. Everything fits.

Z innego względu dlatego, że wiara pozwala mieć racjonalne spojrzenie na życie. Nie bać się problemów, porażek. Życie jest trudne. Jak wszystko źle pójdzie, można co najwyżej umrzeć na tym świecie, ale po drugiej stronie jest dalsza część życia, o wiele dłuższa. Jest taka piosenka Kuby Sienkiewicza i Elektrycznych Gitar rozpoczynająca się tekstem: "spokój grabarza, wszystko będzie dobrze" - trochę czarny humor, ale jak się na coś strasznie wkurzam, czymś się denerwuję, to czasem sobie ją przypominam i się uspokajam. Tak ma być: po to chodzimy po tym świecie, żeby umrzeć i pojść dalej.

Podoba mi się że odwołujesz się do K.Sienkiewicza i dr-a House. Czyli mamy coś wspólnego.
Po pierwsze: naukowcy mają problem z wyjaśnieniem niektórych rzeczy,
ok. Ale tak samo kiedyś mieli problem z wyjaśnieniem dlaczego strzała
leci do przodu (trzeba było wymyślić próżnię powstającą tuż za strzałą
i inne śmieszne rzeczy ) albo dlaczego jeśli ziemia jest okrągła to
nie spadamy. Nauka się rozwinęła i mamy inne problemy jak
promieniowanie czarnych dziur, teoria superstrun, poszukiwanie
grawitronów i inne takie. Rozwinie się jeszcze bardziej i znajdą się
nowe problemy, jeszcze bardziej abstrakcyjne.
Jest takie powiedzenie: gdyby nieskończonej liczbie małp dać
nieskończoną liczbę maszyn do pisania to któraś za pierwszym razem
napisałaby dzieło Szekspira. Inna napisałaby to samo dzieło tylko
bez przecinków. Jeżeli próbujemy dużo razy to w końcu wyjdzie.
Niezliczoną liczbę razy organizmy żywe zeszły po nieudanych mutacjach zanim
jednej, jedynej udało się wytworzyć plamkę światłoczułą. Miliardy
kom. zwierzęcych pogryzły się z bakteriami zanim którejś udało się
zaadoptować bakterię jako mitochondrium.
http://www.nauka.gildia.pl/publicystyka/nad_glowami/zycie_w_kosmosie
Tu są piękne dwa wzory. Nie chodzi nam o cywilizacje które mogą
podróżować między planetami, wystarczy liczba planet na których
jest woda. Nie wydaje mi się żeby nasz świat był wyjątkowy. Nie wydaje
mi się żeby nasze życie było wyjątkowe. Na dodatek im więcej uczę
się o człowieku (medycyna) to bardziej prawdopodobne jest dla mnie to że
wszystko powstało na zasadzie selekcji. Na eliminowaniu nieudanych
prób. Weźmy ciąg tysiąca liczb, całkowicie losowych. Ustalmy że w każdej
próbie będziemy zmieniać 5% liczb na inne, losowe. Akceptujmy te
mutacje które mają jak najwięcej dziewiątek, odrzucajmy te w
których dziewiątek jest mniej. Bardzo szybko dojdziemy do stanu w którym
większość liczb będą stanowiły dziewiątki. Dokładnie tak samo
wygląda to z życiem.

Drugą część doskonale rozumiem. Często to co napisałeś jest
używane do udowodnienia że to człowiek wymyślił sobie boga by było mu
łatwiej. Ale ja nie o tym chciałem. Mamy boga który nas kocha, mamy życie wieczne. Jesteśmy
uciemiężeni, wyśmiani, upokarzani: po śmierci wszystko się odwróci, nasze
cierpienia zostaną nam wynagrodzone. Teraz mój światopogląd. Nie ma boga a po śmierci zostają zwłoki.
Dusza nie istnieje, przynajmniej nie w takim sensie w jakim rozumie ją
religia, co najwyżej jest to schemat odpowiednich połączeń
neuronów. Jest mi źle: robię z tym coś, staram się to zmienić, działam.
Próbuję poprawić swoją sytuację, nie czekam biernie. Po śmierci wszystko co
ze mnie zostanie to trochę nawozu: nie odkładam nic na później,
korzystam z życia. Boję się coś zrobić ale potem myślę: kurczę, przecież
jak nie teraz to nigdy, a już na pewno nie po śmierci. Trzeba korzystać bo
życie zdarza się tylko raz na całe życie (chyba zacznę pisać
nowoczesne wiersze ;).
Zgadzam się z tym że wiara to osobista sprawa, czyjś własny wybór.
Nie chcę nikogo przekonywać, ja chcę tylko zrozumieć. Dlatego pytam jak
to widzisz.

Na onecie cytowali kiedyś badania na grupie kilkunastu osób (zwolennicy teorii Czebyszewa pewnie by je od razu zanegowali, twierdząc, że próbka powinna mieć minimum 300 zdarzeń) według których tunel i światło to efekt procesów chemicznych w umierającym mózgu. Bardzo ładnie to było wyjaśnione. Przez moment zwątpiłem. W drugim momencie pomyślałem, że te stwierdzenia należy odrzucić, wobec tego, że nie pasują do rzeczy które uznaję za prawdziwe:
(historyczna postać Jezusa, całun turyński, istnienie osobowego zła, ...). Na bazie paru faktów i doświadczeń daję Panu Bogu kredyt zaufania i wierzę w Niego. Teorią wszechświatów równoległych da się pewnie wszystko udowodnić, tylko pojawia się pytanie - jaki jest w tym wszystkim sens, że w jednym wszechświecie w wyniku asymetrii powstały takie cząstki elementarne, masa, planety, życie, człowiek. Inteligentny projekt bez stwórcy zionie
pustką, bezsensem - jestem wtedy dziełem przypadku a nie jedynym i unikalnym bytem. Założenie, że Pan Bóg istnieje zapewnia człowiekowi godność. Gdyby wszystko dało się udowodnić naukowo, albo jeszcze nie dało, ale istniała prawda absolutna, możliwa do odkrycia w niedalekiej przyszłości, bez odrobiny metafizyki, to ten świat byłby dla mnie nudny, zwyczajny i niezaskakujący.

Z wiarą tak jest, że jest łaską. Jedni są nią obdarowani, a inni nie. Nie wiadomo jakie jest kryterium obdarowania. Profesor Religa przyznawał się, że jest ateistą. Był porządnym człowiekiem i aż szkoda, że nie otrzymał łaski wiary, ale wierzę, że też jest dla niego szansa nieba.

Objawienie Boga w osobie Jezusa Chrystusa było pełne i historyczne. Oprócz czterech książek napisanych przez "gości jarających zioło" (cytuję za moją niegdyś ulubioną wokalistką) są inne wzmianki historyczne. Powiem prowokacyjnie: nie wierzę w istnienie Janusza Palikota!

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

A co masz do Janusza Palikota? To bardzo mądry polityk. Być może najinteligentniejszy ze wszystkich...