niedziela, czerwca 17, 2012

Ryanowie

Nie przywykł do wyjazdów. Jednym z plusów pracy analityka było to, że siedział w biurze, a potem wracał do domu. Zawsze sypiali razem, w jednym łożku: w ich związku była to niemal święta zasada. Budząc się o trzeciej nad ranem, lubił ją całować i patrzeć, jak uśmiecha się przez sen. Cathy była jego życiową kotwicą, ośrodkiem jego wszechświata. A teraz będzie musiał ją zostawić i wcale mu się to nie podobało.

Cathy Ryan obudziła się na dobre dopiero wtedy, gdy jej ręka natrafiła na pustkę w miejscu, gdzie powinien leżeć jej mąż. Kochała go, wiedziała też, że on kocha ją, a ludzie którzy się kochają, powinni być razem. Ale dlaczego go tu nie ma? Co mogło być aż tak ważne, że wyjechał zostawiając żonę i dzieci? Nie wiedziała. I właśnie dlatego wpadła w złość. Ale tego rodzaju złości nie sposób zwalczyć; była to złość inna od tej, którą odczuwała na widok pacjenta chorego na raka. Po prostu chciała, żeby już wrócił.

0 komentarze: