Ziemkiewicz: Proszę zwrócić uwagę, że Komorowski szermując hasłem prezydenta wolności i swą, piękną skądinąd, anty-PRL-owską przeszłością, jednocześnie pokazywał się z Kwaśniewskim i dostał poparcie od generała Kufla, kompletnej kreatury, jednego z szefów komunistycznych służb specjalnych. Pokazał w ten sposób, że dawni solidarnościowcy są dziś zblatowani z dawnymi esbekami i z tych 25 lat wolności, w czasie których mogli się nachapać, jedni i drudzy są równie zadowoleni. Dokładnie taką kampanię zrobiła PO i duża część społeczeństwa stwierdziła: „Nie wiemy, kim jest Duda, ale nie jest on z tej bandy nachapanych, więc chcemy, by kopnął ich w d…”. Więc na najbardziej trywialnym, prymitywnym poziomie – głosowanie na Dudę równa się nadziei, że on ich kopnie i pogoni.
Głosowanie za Komorowskim lub przeciw niemu zamienili w plebiscyt „Czy akceptujesz dotychczasowe rządy? Czy jesteś z nich zadowolony?”. I on, i jego otoczenie, założyli, że Polacy są bardzo zadowoleni. To była kampania zrobiona w przekonaniu, że wszyscy Polacy są w Unii Demokratycznej, tak jak Kancelaria Prezydenta. Tylko nikt nie zauważył, że Unii Demokratycznej ani jej elektoratu już dawno nie ma. W tej kampanii zostały popełnione wszystkie błędy, jakie można było popełnić. Nie mówię o wpadkach, tylko o grzechach głównych.
Obserwator zewnętrzny odnosił wrażenie, że tam nie było żadnego sztabu. Lub że sztab wyborczy składał się z przysłowiowych sześciu kucharek plus siódmego profesora Nałęcza, który latał po mediach i plótł, co mu ślina na język przyniesie, kompletnie nie zdając sobie sprawy, że jeszcze bardziej w ten sposób pogrąża swojego pryncypała.
Osoba Michała Kamińskiego jest symbolem tego, czym jest dzisiaj Platforma. Kiedyś to była partia państwa Elbanowskich, a dzisiaj jest to partia takich ludzi, jak Kamiński czy Arłukowicz, którzy przemieszczają się za władzą. Trudno ich podejrzewać o bycie ludźmi ideowymi czy bezinteresownymi społecznikami.
Ale to oczywiście nie jest tak, że przyszedł ten straszny Kamiński, opętał prezydenta i panią Kopacz. Oni wszyscy uwierzyli we własną propagandę. Czytają „Wyborczą”, oglądają „tefałeny”, słuchają Tok FM i codziennie myślą sobie, jak dobrze jest, jak Polacy muszą ich kochać i być wdzięczni, że powstrzymują przed powrotem do władzy ten straszny PiS. Ale czy podejrzewa pan, że wpływ Kamińskiego na kampanię Komorowskiego był znaczący? Rękę Kamińskiego dostrzegam w wyciągnięciu tego starego spotu z Mariolką i domontowanie do niego Dudy. Moim zdaniem jedyne, co potrafi Kamiński jako PR-owiec, to robienie negatywnych kampanii.
Widział pan mem, który pojawił się przy okazji wyników II tury? Na zdjęciu Kamiński rozmawiający przez telefon i podpis: „Panie prezesie, melduję wykonanie zadania”.
(śmiech) Tak. Tydzień przed II turą pisałem, że w moim przekonaniu Duda już te wybory wygrał i już wtedy sobie żartowałem, że Kamiński jest sabotażystą, którego odejście z PiS-u było kontrolowane. W powieści „Ze śmiertelnego zimna” le Carre opisywał taką szpiegowską historię pozornego przejścia na stronę przeciwnika. Traktujmy to jako żart, ale nie zdziwię się, jeśli frakcja anty-kopaczowska w PO będzie używać takiego mema w formie argumentu.
poniedziałek, czerwca 01, 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz